„Manos - ręce przeznaczenia” to klasyczna produkcja z 1966, która przyczyniła się do powstania terminu "film klasy Z" (tak było, nie zmyślamy). Legenda głosi, że całość jest wynikiem nieprzemyślanego zakładu między reżyserem, Haroldem P. Warrenem, a profesjonalnym scenarzystą. Warren, nie mając pojęcia o sztuce filmowej, stwierdził, że "nie matura, a chęć szczera zrobi z ciebie prawdziwego twórcę kina", jednak rzeczywistość mocno skorygowała jego wizję. Chaotyczne dialogi, nieprzemyślany montaż, drewniane aktorstwo oraz
efekty, o których można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są specjalne: oto „Manos - ręce przeznaczenia”.
Bezludna pustynia gdzieś w środku Ameryki. Przemierzająca pustkowie rodzina jest zmuszona zatrzymać się na noc w podejrzanym domostwie. Miejsce od początku wydaje się być co
najmniej osobliwe: mieszkańcy domu co chwilę recytują dziwne imię - Monos. Wtem! W środku czarnej nocy przerażający właściciel imienia zjawia się we własnej osobie, a pechowi podróżnicy zostają uwikłani w mistyczny koszmar.