Dwudziestoletnia modelka Valentine Dussaut i Auguste Bruner, student prawa, mieszkają przy tej samej ulicy w Genewie. Codziennie mijają się, nie zwracając na siebie szczególnej uwagi. Narzeczony Valentine, Michel, jest reżyserem, pracuje w Londynie nad kolejnym filmem. Auguste, przygotowujący się do końcowych egzaminów na uczelni, kocha Karin, seksowną blondynkę, która zajmuje się podawaniem przez telefon prognozy pogody.
Pewnego wieczoru Valentine potrąca samochodem błąkającego się na ulicy psa. Wystraszona i zdenerwowana dziewczyna odwozi zwierzę pod adres przyczepiony do jego obroży. Ale właściciel psa - emerytowany sędzia Joseph Kern - nie chce przyjąć go do domu. Valentine bierze więc zwierzaka do siebie.
Pewnego dnia pies niespodziewanie ucieka. Szukając go Valentine trafia ponownie do domu sędziego. Odkrywa tam, że sędzia podsłuchuje rozmowy telefoniczne swych sąsiadów, poznając w ten sposób ich najtajniejsze, często wstydliwe tajemnice.
Valentine jest początkowo oburzona postępowaniem sędziego. Ale z czasem ten zgorzkniały i zamknięty w sobie mężczyzna zaczyna ją coraz bardziej intrygować. Dziewczyna uświadamia sobie, że jego działanie jest desperacką próbą zrozumienia ludzkich czynów, motywów i intencji, być może zrozumienia własnego postępowania. Kern wydał bowiem przed laty - nie będąc przekonany o winie oskarżonego - wyrok skazujący na człowieka, który odebrał mu ukochaną kobietę.
W miarę zacieśniania znajomości z sędzią także Valentine wyznaje mu swoje tajemnice: konflikty z Michelem, niepokój o samotnie mieszkającą matkę i o nastoletniego brata narkomana.
Tymczasem sędzia składa na policji doniesienie na samego siebie o podsłuchiwaniu rozmów telefonicznych swych sąsiadów. Pojawiają się na ten temat artykuły w prasie, sąsiedzi Kerna reagują pogróżkami, obrzucają kamieniami okna jego domu.
Auguste, zdawszy pomyślnie końcowe egzaminy, przygotowuje się do poprowadzenia pierwszej sprawy. Ale jego ukochana Karin wdaje się w romans z innym mężczyzną, przestaje odpowiadać na telefony. Zaniepokojony chłopak śledzi ją na ulicy, potem przez okno widzi ją w łóżku z nowym kochankiem. W odruchu desperacji postanawia pojechać na pewien czas do Anglii. Wybiera się tam także Valentine, by odwiedzić Michela. Oboje kupili już bilety na prom. W dniu ich wyjazdu pogoda nagle się załamuje, na morzu zaczyna się sztorm.
"Trzy kolory: Czerwony" otrzymał Cezara za muzykę dla Zbigniewa Preisnera, nagrodę Georgesa Meliesa dla najlepszego francuskiego filmu 1994 roku przyznaną przez francuski syndykat krytyków filmowych, nagrodę krytyków Los Angeles dla najlepszego filmu zagranicznego i nominację do Złotego Globu w tej samej kategorii.
"Czerwony" to ostatni film z trylogii ilustrującej trzy hasła Rewolucji Francuskiej: Wolność, Równość, Braterstwo i - wedle zapowiedzi reżysera - ostatni film w jego karierze. Więź, jaka łączy Valentine i sędziego jest pewnym rodzajem braterstwa. On - cynik i pesymista, pełen gorzkiej mądrości i szorstkiego wdzięku, ona - piękna, dobra, ufna i gotowa kochać - walczą ze sobą, ścierają się, a jednocześnie potrzebują siebie. Ona budzi go do życia, on - o dziwo - zaraża ją wiarą w miłość.
W "Czerwonym" ważna jest nie tyle akcja, co szczegóły, pewne przedmioty, elementy scen, statyści pojawiający się w tym, a nie innym momencie. Szczegóły te sugerują m.in., że istnieje jakiś tajemniczy związek między Valentine i Augustem. Oboje lubią tę samą muzykę, grę w kręgle, oboje przeżywają podobne kłopoty uczuciowe. Składając w całość te poszczególne elementy widz zaczyna zadawać sobie pytanie, czy spotkają się ludzie pasujący do siebie jak dwie połówki jabłka, czy połączy ich miłość, ale także: czy przypadek jest przypadkowy, czy Bóg jest dobry, czy okrutny, czy sprawiedliwość jest sprawiedliwa?
Ogromnym atutem "Czerwonego" są aktorzy: Irţne Jacob, która grała już u Kieślowskiego w "Podwójnym życiu Weroniki" i Jean-Louis Trintignant, jeden z najznakomitszych aktorów francuskiego kina. Wspaniałe są także zdjęcia Piotra Sobocińskiego. Ciepłe tonacje, miękkie światło robiące wrażenie naturalnego i długie ujęcia sprawiają, że plenery - kręcone w Lozannie i Genewie - wydają się bardziej namalowane niż sfotografowane.