Ubrana w kostium socjologicznej fantastyki refleksja nad PRL-em z okresu stanu wojennego. Ocalałe z wojny atomowej resztki społeczeństwa w murach betonowego schronu czekają na przybycie mitycznej Arki, która zabierze ich do lepszego świata, Szulkin niezwykle celnie portretuje stan społecznego rozkładu. Żyjący obietnicą ratunku mieszkańcy bunkra popadają w pogłębiające się szaleństwo. Na ich wierze żerują strażnicy – świadomi, że Arka jest tylko propagandowym wymysłem rządu chcącego utrzymać ludzi w ryzach. Zaprezentowana w "O-bi, o-ba" wizja świata pozbawionego nadziei na ratunek to zapis stanu umysłów wielu Polaków po wydarzeniach grudnia 1981.