VII Międzynarodowa Wystawa Psów Rasowych w Lublinie
Kto chociaż raz był na wystawie psów rasowych, ten wie, że to coś więcej niż tylko pokaz zwierząt – to spotkanie z ogromną pasją, precyzją hodowli i niewidzialnym porozumieniem między człowiekiem a czworonogiem. Tegoroczna, już siódma edycja Międzynarodowej Wystawy Psów Rasowych w Lublinie, pokazuje to z wyjątkową siłą. W jednym miejscu zgromadziło się ponad 1500 psów z całego świata, reprezentujących aż 230 ras – od popularnych i dobrze znanych, po te, które w Polsce wciąż uchodzą za prawdziwe rarytasy.
To wydarzenie wyróżnia przede wszystkim skala. Psy podzielone są na 10 grup według klasyfikacji FCI, co daje zwiedzającym szeroką perspektywę na to, jak różnorodny może być świat kynologii. Od majestatycznych chartów, przez sprytne teriery i pracujące owczarki, aż po pełne wdzięku psy do towarzystwa – każda grupa to osobna opowieść.
Wśród ras można zobaczyć zarówno znane wszystkim labradory, golden retrievery czy jamniki, ale też psy, które w Polsce widuje się niezwykle rzadko. Curly coated retriever, o charakterystycznej kędzierzawej sierści, przyciąga uwagę nie tylko wyglądem, ale i spokojem. Pies faraona z kolei zdaje się patrzeć gdzieś dalej, jakby miał w sobie resztki wspomnień z antycznego Egiptu. Są też bedlington teriery, wyglądające niczym skrzyżowanie owcy z psem – urocze i nietuzinkowe.
Szczególnym zainteresowaniem cieszą się psy pierwotne – rasy, które mimo upływu lat zachowały wiele cech swoich dzikich przodków. Azawakh, pies pochodzący z terenów Sahelu, zachwyca smukłością i dystyngowanym ruchem. Obok niego hokkaido – rasa japońska, znana z odwagi i przywiązania do człowieka. I choć są to psy doświadczone w trudnych warunkach, tu w Lublinie przechadzają się spokojnie, jakby to była ich codzienność.
Nie można nie wspomnieć o rasach nieuznanych przez FCI, które również mają tu swoje miejsce. Biewer yorkshire terrier, choć niewielki, potrafi zrobić duże wrażenie swoim wyglądem i energią. Tamaskan dog, z wyglądu przypominający wilka, to pies o łagodnym sercu i inteligencji, która bywa zaskakująca nawet dla właścicieli.
Tym, co czyni tę wystawę wyjątkową, są nie tylko same psy, ale i ludzie, którzy za nimi stoją. Hodowcy, przewodnicy, trenerzy – ich codzienna praca to nieustanna nauka, cierpliwość i prawdziwe oddanie. Podczas wydarzenia można było zaobserwować, jak starannie przygotowywane są psy do wejścia na ring: czesanie, poprawianie sierści, kontakt wzrokowy z przewodnikiem. Nie ma tu miejsca na przypadek.
W programie pojawiły się również pokazy tresury – momenty, w których relacja psa z człowiekiem nabiera nowego wymiaru. Posłuszeństwo, praca z sygnałami, sztuczki – to nie tylko efekt ćwiczeń, ale i głębokiego zaufania. Pokazy prowadzone były przez doświadczonych trenerów, a każdy z nich opowiadał o metodach pracy, charakterystyce rasy i najczęstszych błędach popełnianych przez opiekunów.
Na wystawie nie zabrakło też bardziej praktycznego wymiaru. Liczne stoiska oferowały wszystko, czego pies – i jego człowiek – mogą potrzebować. Od karm i suplementów, przez zabawki, ubranka, aż po specjalistyczną literaturę. Uwagę przyciągały szczególnie firmy oferujące naturalne kosmetyki dla zwierząt i akcesoria szyte ręcznie – z dbałością o estetykę i komfort pupila. Ciekawostką były również prezentacje ośrodków szkoleniowych i hoteli dla psów, z których coraz częściej korzystają opiekunowie, planując wyjazdy.
Niektóre rasy, jak spaniel pikardyjski, wzbudzały wręcz sensację. W Polsce niemal nieobecne, na wystawie pojawiły się w pełnej krasie – z elegancją, ale i pewną dozą nieśmiałości. Trudno nie było się zatrzymać również przy cirneco del etna – psie, który wyglądem przywołuje starożytne mozaiki sycylijskie. To pies, który ma w sobie dzikość, ale i niezależność, co czyni go wyjątkowym w oczach wielu kynologów.
Na wystawie pojawili się również sędziowie z różnych krajów, których zadaniem było ocenić nie tylko wygląd, ale i zachowanie psa, sposób poruszania się, proporcje i zgodność z wzorcem rasy. Ich praca nie należała do łatwych – przy takiej różnorodności i liczbie uczestników każdy szczegół miał znaczenie.
Ważnym, choć często niedostrzeganym aspektem wystawy, była edukacja. W rozmowach z hodowcami i wystawcami można było dowiedzieć się więcej o historii ras, ich potrzebach, charakterze, typowych problemach zdrowotnych i wymaganiach żywieniowych. Ta wiedza, przekazywana w bezpośrednim kontakcie, bywa bardziej wartościowa niż niejedna książka czy strona internetowa.
Wystawa, mimo że pełna emocji i rywalizacji, nie miała w sobie atmosfery wyścigu. Było w niej coś spokojnego, trochę nostalgicznego – może to przez zapachy, może przez obecność tylu różnych psich spojrzeń. Psy, które na co dzień żyją z ludźmi, tego dnia miały swoje pięć minut. I choć dla niektórych był to tylko kolejny przystanek w kalendarzu wystaw, to w Lublinie można było poczuć, że chodzi o coś więcej – o pokazanie piękna, które czasem chodzi na czterech łapach.